Nowy pomysł Ministerstwa Infranstruktury i Budownictwa o państwowych stacjach kontroli pojazdów budzi wiele kontrowersji i zastrzeżeń. Przepisy te polegają na tym, że powstanie co najmniej 16 nowych stacji diagnostycznych pojazdów (przynajmniej jedna na województwo), które mają być nadzorowane przez Transportowy Dozór Techniczny. Nie jest wykluczona większa ilość stacji, w przypadku gdy wydajność tych 16 będzie nie za niskim poziomie.
Punkty nadzorowane przez TDT będą ostatnią szansą dla tych, którzy spóźnili się z terminem badań technicznych w swoim pojeździe, ponieważ tylko w owych stacjach będzie można uzyskać żądaną pieczątkę. Do tego dochodzi fakt, że kontrola taka będzie droższa niż standardowa, gdyż ma wynosić ok. 250 złotych brutto.
Wątpliwości i zastrzeżenia budzi kwestia dojazdu do Państwowych Stacji Kontroli Pojazdu. Przykładowo kierowca, który mieszka w Zgorzelcu nie zrobi przeglądu na czas, a stacja diagnostyczna będzie umiejscowiona we Wrocławiu, będzie zmuszony dokonać kontroli właśnie tam. Po drugie bez ważnego przeglądu nie wolno jeździć samochodem. Tak więc transport samochodu na lawecie wiąże się z wysokim kosztem no i pozostaje kwestia spędzonego nad tym czasu.
Dokładnie jeszcze nie określono terminu kiedy możemy spodziewać się tych rewolucji, ale wiadomo, że Państwowe Stacje mają działać w 2023 roku, ale wcześniej placówki prywatne będą pełniły ich funkcje.