Poznajemy dostawczaki sprzed lat cz. 14

Fot.: autowp.ru


 

Postanowiliśmy uruchomić nowy cykl wpisów pt. „Poznajemy dostawczaki sprzed lat”. Co jakiś czas będziemy Wam prezentować najciekawsze samochody dostawcze z przeszłości, często już kompletnie zapomniane. Powody takiego stanu są dosyć oczywiste – samochody użytkowe tak teraz, jak i przed latami były eksploatowane do granic możliwości i bardzo mała liczba dostawczaków z lat 60., czy 70. dotrwała do obecnych czasów. Stąd też ten typ aut zabytkowych na zlotach jest dla mnie zawsze bardzo interesujący.

Witam po przerwie spowodowanej małym przegrupowaniem. Widziałem, że część z Was domagała się już nowych wpisów o nowych (czyli starych;) busach i dziś taki właśnie popełnię. Żeby wynagrodzić Wam tę nieobecność zaprezentuję coś ekstra – jednego z moich ulubionych dostawczaków, który przy okazji należy do grupy kompletnie nieznanych u nas pojazdów. Jestem pewien, że 99% z Was zobaczy ten pojazd po raz pierwszy w życiu. A jaki – chodzi mi o niemieckiego Tempo Matadora produkowanego w latach 1950-1955. Jaka jest przyczyna takiego stanu? Otóż ten dostawczak o dosyć finezyjnej linii powstawał w Zachodnich Niemczech w latach kiedy po naszych ulicach jeździły głownie… w zasadzie to mało co jeździło. Rozkwit naszej motoryzacji to dopiero końcówka lat 50., kiedy to na dobre rozpoczęła się produkcja Warszawy, i jej technologicznych pochodnych – Nysy i Żuka.

Tempo był pierwszym powojennym projektem Matadora i trzeba przyznać, że całkiem niezłym. Silnik znajdował się mniej-więcej pod siedzeniem kierowcy i pasażera, a napęd był przekazywany na przód. Były jednak mały problem w kwestii silnika. Tempo nie miało swojej jednostki, która pasowałaby do Matadora, wiec po prostu zaadaptowali silnik z konkurencyjnego VW T1. VW przez jakiś czas – o dziwo – nie miał z tym żadnego problemu, ale po dwóch latach stwierdził – kurcze sprzedajemy silniki naszemu konkurentowi – czy to na pewno rozsądne? No i tak też w 1952 roku Matador pozostał bez silnika, co stanowiło dla firmy nie lada problem. Na szybkości zwrócono się do kilku firm, ale nic wielkiego z tego nie wyszło. Ostatecznie firma Heinkel zgodziła się dostarczać 3 cylindrowe, 2-suwowe silniki produkowane na licencji Saaba. Nie był to jednak zbyt udany silnik, sprzedaż mocno poszła w dół. Próbowano jeszcze ratowano się jakimś  silnikiem czterosuwowym (1092 ccm, 34 KM – Matador 1000) i jeszcze większym czterosuwem (Matador 1400), ale ostatecznie produkcję zakończono w 1955 roku. Przedstawiono wtedy inny pojazd, ale o nim w następnym odcinku. Ogółem wyprodukowano około 25.000 egzemplarzy Tempo Matadora.

Dziś wyjątkowo – dużo zdjęć, bo chciałbym, żebyście przyjrzeli się dobrze temu busikowi, któremu trudno odmówić uroku.

I jak podoba się Wam Matador? Bo dla mnie ta sylwetka jest po prostu rewelacyjna. Charakterystyczna i śmieszna. Szkoda, że ze wspomnianych wyżej powodów nie został godnym konkurentem VW T1.

Do marki Matador będziemy jeszcze wracać w późniejszych wydaniach.

 


Materiał powstał przy współpracy z blogiem „Szrociaki”, na którym znajdziecie m.in. gigantyczną ilość zdjęć starych samochodów zarówno z naszego kraju, jak i z wielu innych państw.


Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim!

Komentarze do artykułu

Komentarze