Początki busiarza – historia czytelnika

Cześć. Zdjęcie spodobało się na fejsie… i dobrze bo było zajawką tekstu, którym chcieliśmy zacząć nowy cykl, a może cykle roboczo zwane z życia Busiarza. Mamy nadzieję, że zaciekawią was przemyślenia, przeżycia, pomysły i fakty z trasy kolegi, kolegów, może koleżanek. Obiecujemy, że teksty będą regularnie jak ładunki. Od przypadku do przypadku :-). Jako, że zaczynamy, tekst pod tytułem – „Początki busiarza”. Nie zaśmiecamy. Czytamy….

—————————————————— Od Andrzeja —————————————————————–

Przygodę z busami rozpocząłem ok. 2010 r to już będzie ponad 7 lat. Wcześniej cały czas praktycznie jako kierowca min: chłodni do rozwożenia mięsa wędlin itp. jako kurier, w ochronie jako kierowca grupy interwencyjnej. Także za kierownicą jestem praktycznie od 1990 r.

Tu taki może przekaz: Mimo, tylu przekręconych milionów i lat za kółkiem. Szkoleń z jazdy defensywnej i ofensywnej  a nawet jazdy agresywnej w rożnych warunkach, do tej pory na czymś się łapie. Jednak od razu sobie te  błędy koduję jak komputer dane. Starając się już ich nie powtarzać.

Wracając do początku: Dlaczego busy ? Jak zaczynałem nie było takiej konkurencji. Zarobek był dobry jak na tamten okres. Lepsze to było niż inna praca, no i dalej jako kierowca, czyli taka pasja i miłość do jazdy. Po drugie spokój człowiek jest sam dla siebie, a że nie przepadam za” Kołchozami„ pracą z dużą liczbą ludzi to myślałem,  że to jest to . Tak było na początku. Z czasem zaczęło to przechodzić w hobby, przygodę, sposób na Życie. Czy głupio brzmi? Przyzwyczajenie do samotności, radzenie sobie praktycznie w każdych warunkach, no i właśnie przygoda? Ktoś może pomyśli co on pier….. może chory? To właśnie chęć poznania świata, tudzież Europy, innych ludzi, kultur, zachowań przeradza ten zawód w „narkotyk” w sposób na Życie, nie wiem, czy po latach jazdy inni odczuwają to samo, że nie mogą się rozstać z tym zawodem. To jest jakieś opętanie, uzależnienie. Czasami człowiek ma dość chce już zrezygnować, ale później przychodzi chwila refleksji przemyśleń i odpowiedz NIE – jadę dalej.

Plusy tej pracy ? Jest ich wiele pierwszy to zapewne jw. spokój bez podkładania świni, poznanianie innych kultur zwiedzanie pięknych miejsc widoków zarabianie dzięki patrzeniu przez okno.

Minusy? Np taki jak mała przestrzeń mieszkalna. Czasami minusem może być niechciane a nachalne towarzystwo rodaków na parkingu. Chociaż to nie problem. Zazwyczaj stoję sam ;-). Wracając do nas, Polaków, to tu jeszcze mała aluzja odnośnie starych dobrych zwyczajów. Mam na myśli wzajemne pozdrowienie czy to światłami, czy podniesieniem ręki. Już tego nie ma. Dawniej pamiętam jak się zobaczyło rej. PL, nawet osobówki to ten gest zachowania zawsze był…. ale nie powiem zdarza się też poznać fajnych, wartościowych ludzi. Z wieloma do tej pory utrzymuję kontakt i zdzwaniamy się na weekendach.

Trzecie, a zarazem najważniejsze to, zapewneantena_bus każdy się zgodzi, narażanie zdrowia i życia i chyba największy minus…  rozłąka z rodziną – po czwarte. Narażamy się z każdej strony- zmęczenie, brak snu, udział osób trzecich, a wiadomo, że teraz nie ma miejsca bezpiecznego. Robi się coraz niebezpieczniej, ale jak to medycy mówią liczy się profilaktyka. Sami musimy zadbać i ograniczać do minimum te wszystkie czyhające niebezpieczeństwa.

No tak a, jak żyć sobie w trasie, aby zapomnieć i troszkę odbiec od teraźniejszości życia codziennego naszej branży? Właśnie zmierzam do tego, aby się trochę podzielić swoim doświadczeniem jak sobie radzę. Ja od początku nie miałem z tym problemu. Lata chodziłem po górach. Należałem wtedy do takiej organizacji, która zwie się PTTK. Stąd lubię gotować jak to na „szlaku turystycznym”. Tym min zabijam nudę w trasie jak nie jadę, a tym samym odżywiam się w miarę możliwości zdrowo. No i stwarzam sobie taka trochę atmosferę domową. Ćwiczę. Wożę ciężarki, poręcze do pompek, skakankę, a czasami spotykam takich co i ławeczkę wożą i robimy wspólny trening. Satelitę  mam – na zdjęciu widać…. ale używam to tylko w weekendy przy niezbyt sprzyjającej pogodzie. Wole pochodzić, pozwiedzać. A najbardziej jechać jakąś fajną trasą na weekend. Wtedy to właśnie lubię się zatrzymać i coś upichcić. Zobaczyć piękno Europy. Podrzucam parę zdjęć jak to gotowanie wygląda .

Dziś to tak wszystko w skrócie jako taki wstęp. Będzie więcej. Na koniec taka ciekawostka gdzie byłem najdalej wzdłuż i w szerz, czyli północ południe oraz wschód zachód czyli: Alberden Szkocja i Vilno 2974 Gibraltar – Tromso 5351 ,Rovaniemi pod Biegunem i Katania to oczywiście pisze gdzie byłem najwyżej i najniżej oraz po szerokości, jakie są odległości.

Do zobaczenia wkrótce. Pozdrawiam wszystkich Kierowców Szerokości – tyle powrotów co wyjazdów.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim!

Komentarze do artykułu

Komentarze